piątek, 29 listopada 2013

Sonic the Hedgehog (Sega Genesis)

Jeż w butach.
Na pewno większość z was kojarzy postać Sonica, z gier, telewizji lub komiksów. Dziś chciałbym przedstawić wam grę, która zainicjowała całą serie. Sonic the Hedgehog został wydany na konsole Sega Genesis przez i został okrzyknięty najlepszą platformówkę tej konsoli, dzięki temu do dziś jest najbardziej rozpoznawalnym produktem firmy. Dzięki sukcesowi pierwszej części powstało ponad dwadzieścia różnych gier na większość konsol stacjonarnych, przenośnych a nawet na komputery osobiste i komórki. Co sprawiło, że ten niebieski jeż w butach odniósł taki sukces? W tym materiale postaram się zachęcić was do zagrania w tą kultową grę i przekonania się czy sukces, który osiągnęła jest zasłużony.

Doktor Robotnik?
W przepięknej krainie gdzie wszyscy dotychczas żyli w spokoju złu Doktor Robotnik chcę przejąć władze i rządzić żelazną ręką. Dosłownie. Ma on zamiar zrobotyzować wszystkie zwierzęta mieszkająca w krainie i stworzyć z nich swoją wielką armie cyber żołnierzy a nasz bohater Sonic jest jedyną istotą zdolną go powstrzymać. Doktor robotnik jest pierwszym wrogiem Sonica i jest pierwowzorem Eggmena, postaci, która jest dziś uważana za arcywroga Sonica.

Szybciej niż światło.
Głównym atutem Sonica była niesamowita szybkość i to wokół tego motywu stworzono całą grę, zasady są wręcz banalne: przejść z punktu a do b przy okazji zbierając jak najwięcej złotych pierścieni i po każdym trzecim etapie danego poziomu zniszczyć bossa.
Cel z pozoru łatwy do osiągnięcia, ale na swojej drodze spotkamy wiele pułapek i przeciwników dybiących na nasze życie. Sonic jest w stanie wytrzymać bardzo dużo dopóty dopóki ma przy sobie jakiekolwiek pierścienie, gdyż każde uderzenie najpierw sprawia, że wyrzucamy z siebie wszystkie posiadane przez nas pierścienie a dopiero, gdy ich liczba będzie równa zeru następne uderzenie doprowadzi do śmierci naszego bohatera. Dodatkowo po każdym poziomie, w którym uzbieraliśmy siedemdziesiąt pierścieni i doniesiemy je do końca etapu odpali się dodatkowy poziom, w którym będziemy mogli zdobyć jeden ze szmaragdów chaosu, jeżeli zdobędziemy ich siedem nasza postać będzie mogła zamienić się w Super Sonica, który jest szybszy od swojej podstawowej wersji i dodatkowo unosi się nad ziemią. W grze mamy pięć różnych poziomów tematycznych a każdy z nich jest podzielony na trzy etapy. Wszystkie poziomy są bardzo kolorowe i stworzone tak, aby każdy następny był trudniejszy od poprzednika np. przejście poziomu Green hill zone nie jest zbyt skomplikowane, ale z poziomie Maze będziecie się męczyć przez długie godziny. Niby nic specjalnego zwykła platformówką podobna do setek innych. Co sprawiało, że ta gra cieszyła się aż taką popularnością? Szybkość! Sonic mógł rozpędzać się do naprawdę dużych prędkości, przez co pierwszy etap można było pokonać w mniej niż minutę. Większość graczy powiedziałaby, że działa to na niekorzyść, gdyż grę można przejść w zaledwie dwie godziny, lecz w zamierzchłych czasach piksela łupanego, gdy nie było aż tak wielu tytułów na rynku Sonic był doskonałym zabijaczem czasu gdyż zachęcała do bicia osobistych rekordów, zarówno punktowych jak i czasowych.  

Czy mi się spodoba?
Gra na pewno spodoba się każdemu fanowi Sonica lub platformówek. Rozgrywka nie jest zbyt skomplikowana, więc spokojnie możecie ją odpalić młodszemu rodzeństwu.

Reasumując.
Sonic the Hedgehog jest świetną staromodną platformówka. Daję zajecie na długie godziny i zachęca do bicia własnych rekordów, jest idealna, jeżeli nudzimy się na lekcjach i mamy możliwość pogrania sobie na telefonie. Zdecydowanie polecam.

Grafika 7/10
Muzyka 8/10
Gameplay 8/10
Średnia 7,6/10

poniedziałek, 25 listopada 2013

Megamen X - Recenzja

Megamen X ?
Seria Megamen zadebiutowała na konsoli NES już w latach dziewięćdziesiątych i stała się liniową serią firmy Capcon, przynajmniej do czasu kiedy wyszła pierwsza gra z serii Street Fighter. Wracając do Megamena seria odniosła niesamowity sukces i wraz z powstaniem nowej konsoli jaką był SNES firma Capcon postanowiła wyrzucić na rynek jednocześnie coś nowego lecz niezbyt różniącego się od starej formuły. Dzieckiem tego pomysłu został właśnie Megamen X w którym głównym bohaterem nie był już tytułowy robot Megamen, został nim X. Lecz łudząco podobny do swego protoplasty cyborg nie był jedynym bohaterem serii X, w tej grze zadebiutował także Zero który był kompletną odwrotnością X. Odziany w czerwona zbroje indywidualista walczący przy pomocy laserowego miecza niemal zawsze zaskakiwał graczy, czasami walczył po stroni dobra, tylko po to by w kolejnej części pracować dl Sigmy. Dzięki tym wszystkim zabiegom udało się stworzyć naprawdę konkretną fabułę, która po połączeniu z poprawioną grafiką i ścieżka dźwiękową, ulepszonym gameplayem i kilkoma nowymi elementami stworzyła naprawdę dobrą grę która spodobała się społeczności graczy i już niebawem zdobyła uznanie społeczności.
Czym to się je ?
Megamen X jest klasyczna platformówką w której poruszamy się naszą postacią po dwuwymiarowym świecie. Celem gry jest pokonanie ośmiu Robotmasterów by przejąć ich moce i dostać się do Sigmy. Proste jak budowa cepa. Nieprawdaż ? Tak wydaje się na pierwszy rzut oka ale zanim dojdziemy do bosa będziemy musieli przedrzeć się przez chordy pomniejszych przeciwników o wrednych pułapek przez co gra wymaga minimum skupienia i zręczności by móc się nią w pełni cieszyć , gdyż w przeciwnym wypadku będziemy narażenie na frustrację w skutek ciągłego powtarzania tych samych sekcji gry. Ciekawym faktem jest to że po zabiciu niektórych robotmastersów jeden z innych poziomów ulega kompletnej zmianie, np. po pokonaniu Lodowego Pingwina poziom Ognistego Mamuta który do tej pory tonął w ogniu zostaje zasypany śniegiem przez co w/w ogień gaśnie i możemy dostać się do miejsc które były do tej pory niedostępne z powodu ognia.. W arsenale mamy nasz podstawowy blaster który możemy naładować przez co zwiększa on swoją moc, oraz osiem różnych ataków specjalnych które dostajemy po wygraniu z danym Robot masterem. Jako nowości wprowadzone w stosunku to klasycznej serii Megamen można uznać E-tanki, Heart tanki, oraz zbroję. Jeżeli graliście w którąś z klasycznych części na pewno kojarzycie niebieskie beczułki które były poniekąd nasza przenośną apteczką leczącą całe życie w wybranym momencie i znikał po użyciu. To właśnie był E-tank, w serii X działają trochę na innej zasadzie, zbierając je dostajemy je na stałe do naszego ekwipunku lecz przed każdym użyciem musimy je napełnić przez zbieranie małych apteczek wypadających z oponentów. B-tank to specjalny przedmiot permanentnie zwiększający nasz maksymalny poziom życia. Ostatnim nowym elementem wprowadzonym w grze jest zbroja, jej cztery części są rozsiane po całej grze a każda z nich dodaje nam pewną specjalną umiejętność, ochraniacze na nogi pozwalają nam na wślizg, naramienniki pozwalają nam dłużej ładować blaster przez co uderza z większą siłą, hełm pozwala nam rozbijać niektóre elementy przez uderzenie w nie głową a zbroja na korp[us podwaja naszą wytrzymałość na ataki. Gdy uzbieramy wszystkie części zbroi, 4 E-tanki i 8 Heart-tanków i znajdziemy tajną kryjówkę możemy dostać dodatkowe sekretne ulepszenie które pozwoli nam użyć Haduken, podstawowej umiejętności Ryu z serii Street Fighter która zabija wszystkich oponentów łącznie z bossami po jednym uderzeniu. Dodatkowo kilka razy w grze mamy możliwość przez krótki czas poprowadzenia bojowego mecha co jest przyjemnym dodatkowym smaczkiem.
Czy spodoba mi się ta gra ?
Oczywiście że tak jeżeli tylko nie przeszkadza ci archaiczna grafika i ścieżka dźwiękowa, jeżeli jesteś fanem gier z serii Megamen lub któregokolwiek ze spinoffów lub jeżeli lubisz staromodne platformówki takie jak Super Mario Bros. W skrócie gra powinna się spodobać wszystkim graczom lubiącym tytuły retro chodź serdecznie zachęcam osoby nigdy wcześniej nie bawiące się w retro granie do zabawy z tym tytułem gdyż jest to bardzo wciągająca i zarazem krótka gra która umili wam chwile między rundami partiami waszej ulubionej gry sieciowej.
Reasumując.
Megamen X jest jedną z najlepszych platformówek jaka wyszła na konsole SNES i warto jest poświęcić dwie godzinki na przejście tak klasycznej i świetnie stworzonej gry. A no i oczywiście możemy używać Haduken.
Grafika: 8/10
Muzyka: 7/10
Gameplay: 10/10
Średnia: 8.3
Onion

niedziela, 24 listopada 2013

Final Fantasy VI - Zew 16-bitowej nostalgii.

WFinal Fantasy VI
Tematem mojej pierwszej recenzji na tym blogu będzie moja ulubiona gra z ery 16-bitowej. Final Fantasy VI jest zdecydowanie jedną z najlepszych gier jRPG wydanych na konsole SNES i jedną najlepszych w całej serii. Całą historia jest stworzona w niesamowity sposób a prawie każdy grywalny bohater ma w całej historii swój niezależny epizod dzięki któremu możemy głębiej poznać mentalność, przeszłość oraz żeczy które determinują wszystkich członków naszej drużyny do dalszego działania. Fabuła została stworzona wokół trzech motywów: poszukiwania informacji na temat przeszłości głównej bohaterki, zemście i klasycznej walce dobra ze złem. Otóż poznajemy naszą główną bohaterkę w dość nietypowych okolicznościach, razem z dwoma żołnierzami została wysłana na zbadanie pewnego znaleziska, zachowanego w lodzie Espera, magiczne stworzenie należące do pradawnej rasy która tysiąc lat wcześniej walczyła z ludźmi w Wielkiej Wojnie Magii, na szczęście Espery przegrały lecz w wyniku wojny doszło do upadku cywilizacji lecz po kilku wiekach udało się przywrócić wszystko do normy a z gruzów starego świata wyłoniło się potężne imperium którego przywódca ma aspiracje by władać światem. Nasza bohaterka jest właśnie wysłanniczką tego imperium i została wyposażona w high-techową zbroję bojową mogącą władać magicznymi mocami. Otóż gdy nasza bohaterka znajduje zamarzniętego Espera, zamarznięta bestia pozbywa się towarzyszących jej żołnierzy a następnie otacza bohaterkę dziwną mocą przez co mdleje i budzi się w sypialni jednego z okolicznych mieszkańców. Dowiadujemy się tam ze przez cały czas był kontrolowana przy pomocy specjalnej korony i cały czas działała wbrew swojej woli a po spotkaniu z Esperem doszło u niej do totalnej amnezji. Gdy dochodzi do siebie dowiaduje się ze tubylcy szukają jej i chcą ją pojmać. Mężczyzna który się nią przez ten czas opiekował okazuje jej tajne przejście którym może uciec i tak rozpoczyna się epicka przygoda w której nad bohaterami ciąży fatum przez które zawsze gdy wygląda ze wszystko już jest w porządku następuje do nagłego zwrotu akcji i okazuje się że ten który był zły tak na prawdę nie jest najgorszy, a ten najgorszy właśnie niszczy świat. Świat gry jest osadzony w mocno steampunkowym uniwersum w którym gdzieniegdzie prześwitują elementy fantasty.  Tak z grubsza rysuje fabuła pierwszych kilkunastu minut gry i mimo tego że z minuty na minuty fabuła komplikuję się coraz bardziej lecz o dziwo mimo komplikacji jest w miarę przejrzysta i jeżeli tylko będziemy czytać wszystkie dialogi to zrozumienie fabuły nie będzie specjalnie trudne. Tyle w ramach wstępu, a co do systemu gry Final Fantasy VI to typowe jRPG jak całą reszt gier z tej wspaniałej serii. Walki są rozgrywane w trybie pół-turowym w którym każda następna akcja może być wykonana dopiero po odczekaniu danej ilości czasu. Po mapie świata poruszamy się jedną postacią reprezentującą całą drużynę. W grze mamy do dyspozycji 14 różnych postaci z których każdą cechują inne umiejętności, statystyki, styl rozgrywki i rodzaj używanego wyposażenia przez co każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie . Mamy do wyboru zarówno samuraja, potężnego maga, mimika, a nawet tancerza a to tylko kilka z wielu możliwych wyborów, do tego możemy wyposażyć nasze postacie w specjalne przedmioty które dodają do naszego arsenału nowe umiejętności. Za magie odpowiadają tu potężne Esepery, zabijając potwory zdobywamy punkty i gdy uzbieramy odpowiednią ich ilość odblokują się czary przypisane do bestii aktualnie przez nas używanej. Brzmi znajomo ? System ten jest prekursorem materii wykorzystywanych w siódmej odsłonie cyklu z tą tylko różnicą że każdy Esper jest jednocześnie bestią którą możemy przywołać na pole bitwy raz na potyczkę, każdy z nich ma inne umiejętności, jeden zada potężne obrażenia z domeny ognia inny żuci na wszystkich naszych towarzyszy zaklęcia zwiększające nasz pancerz i odporność na czary. Do wyboru mamy kilkanaście tych bestii więc każdy będzie mógł dopasować pule swoich czarów do rozgrywki. Na uznanie zasłużyła także muzyka napisana przez pana Nobuo Uematsu, jak zwykle w przypadku tego kompozytora wszystkie ścieżki dźwiękowe są na najwyższym poziomie i zawsze idealnie oddają klimat panujący w danej chwili gry. Grafika stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, oczywiście w porównaniu do innych gier wydanych  na konsole SNES.  Reasumując uważam ze Final Fantasy Vi jest jedną z najlepszych gier z gatunku jRPG wydana na konsole SNES i zdecydowanie zasłużyła na miejsce w pierwszej setce najlepszych gier jRPG wydanych kiedykolwiek. Moim zdaniem w dzisiejszych czasach gier z grafikom która nie śniła się filozofom lat dziewięćdziesiątych warto czasami zagrać sobie w starsze tytuły szczególnie że jeżeli chodzi o granie w gry ze starych konsol jest możliwie nawet na smartfonie dzięki licznym emulatorom dostępnym na runku.

Final Fantasy VI
Muzyka: 9/10
Grafika: 9/10
Fabuła: 9.5/10
Gameplay: 10/10
Średnia: 9,4/10

Onion

Czas rozpocząć publikacje.

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu, będę tu publikował różnorodne teksty dotyczące najczęściej gier retro chodź nie zawsze. Będę starał się wrzucać nowe posty przynajmniej raz w tygodniu. Zapraszam do czytania.