poniedziałek, 30 grudnia 2013

Kirby Super Star (SNES)

Nie jesteś w stanie kogoś pokonać? Zjedz go!
Nie od dziś wiadomo, że Japończycy potrafią zaskakiwać ludzi. Nie ważne czy chodzi o filmy, komiksy czy muzykę, Japonia należała do czołówki państw produkujących najróżniejsze dziwactwa, więc można było się spodziewać, że prędzej czy później powstanie jakaś dziwaczna gra, która okaże się dosyć dobra. Taką właśnie grą był Kirby in Dreamland, pierwsza gra opowiadająca o losach słodkiej różowej kulki, która… pożerała swoich przeciwników żywcem by przejmować ich moce. Z jednej strony słodki przytulak z drugiej makabryczny potwór zdolny pożreć dosłownie każdą żyjącą istotę. Dzisiaj chciałbym wam przedstawić Kirby Super Star, paczkę kilku mniejszych gier o różowym potworku wydaną na konsole SNES.

Różowa moc.
Zaczynając grę dostajemy dostęp do trzech pełnych przygód Kirbiego i trzech mini gier. Możemy zmierzyć się z komputerem lub drugim graczem w samurajskim pojedynku, wyścigu z fantami i konkursie łamania cegieł. Pozostałem trzy gry to klasyczne platformówki, które możemy przechodzić sami lub w trybie współpracy z drugim graczem. Przechodzimy od punktu a do punktu b próbując przeżyć i zdobyć jak najwięcej punktów. Nasza postać posiada licznik zdrowia, który możemy odnowić zbierając różne słodycze rozsiane po mapie. Tak jak wcześniej mówiłem większość naszych wrogów możemy pożreć żywcem, dzięki czemu będziemy mogli zdobyć jedną z całego wachlarza dodatkowych mocy. Wszyscy przeciwnicy giną po jednym uderzeniu, ale oczywiście, co jakiś czas będziemy musieli się zmierzyć z silniejszym bossem lub rozwiązać prostą sekwencyjną łamigłówkę. Poza wszystkimi trybami dostępnymi od początku mamy jeszcze dwie dodatkowe przygody, które możemy odblokować przechodząc wszystkie inne etapy. Każda z dostępnych przygód ma inną kolorystykę poziomów, fabułę a czasami specjalnych przeciwników dostępnych tylko na danym poziomie. Muzyka w grze niemal zawsze pasuję do sytuacji, którą widzimy na ekranie a niektóre kawałki naprawdę wpadają w ucho.

Reasumując.
Mimo że gra opowiada o przygodach słodkiej różowej kulki pożerającej żywcem swoich wrogów to jest to naprawdę przyjemny tytuł, przy którym osoby w każdym wieku mogą przyjemnie spędzić czas.
Smacznego.

Grafika: 7/10
Muzyka: 8/10
Gameplay: 8/10
Średnia: 7.7/10

piątek, 27 grudnia 2013

jRPG-Dlaczego tak bardzo lubie ten gatunek ?

Czym jest jRPG?
Jest to gatunek gier komputerowych, który narodził się w Japonii na konsoli NES w latach 80-tych. Gatunek ten charakteryzuje się tym, iż rozgrywkę prowadzimy korytarzowo według wcześniej wytyczonego wzorca i najczęściej nie mamy zbyt dużego wpływu na zakończenie gry. Elementy charakterystyczne dla RPG są tu mniej znaczące niż w przypadku produkcji zachodnich a gracz ma się bardziej skupić na przedstawionej w grze historii. Gry jRPG są tworzone głównie na potrzeby konsol. 

Jak to się zaczęło?
Za czasów, kiedy na rynku gier królował NES hasło RPG kojarzyło się głównie z grami fabularnymi takimi jak Dungeons and Dragons. Próbowano przenieść kwintesencje tych tytułów w realia gier komputerowych, lecz nie zawsze wychodziło to tak jak powinno. Po sukcesie niektórych gier z komputerów domowych deweloperzy gier na konsole postanowili spróbować sił w tym gatunku, niestety byli to japońscy deweloperzy, którzy w większości nigdy nie mieli styczności z zachodnimi grami fabularnymi. Pierwsza firma, która postanowiła stworzyć RPG na konsole był Enix, który stworzył grę Dragon Warrior (potem Dragon Quest), pierwszą grę z gatunku jRPG. Grę te charakteryzował turowy system walk, walki generowane losowo na mapie świata i wszechobecny grind. Czym jest grind? Grind polega na zabijaniu masy potworów żeby zdobyć odpowiednią ilość punktów doświadczenia i złota by nasza postać była dostatecznie silna żeby stawić się czoła silniejszym przeciwnikom. Ten pomysł podchwyciło potem kilka innych firm i próbowało kopiować ten rodzaj rozgrywki. Nie zawsze z dobrym skutkiem a większość tych gier najczęściej nie była rozpowszechniana poza Japonią. Jedną z takich firm była firma Square, która wydała grę Final Fantasy. Obie wyżej wymienione gry zyskały wielką popularność i dzięki temu te dwie zostały pierwszymi gigantami w dziedzinie gier jRPG.

Czemu tak lubię ten gatunek?
Bardzo lubię gry jRPG chyba dla tego, że odpowiada mi turowy system walki i to ze jesteśmy prowadzeni przez rozgrywkę za rączkę. Dodatkowym atutem tych produkcji jest fabuła, która w niektórych przypadkach była naprawdę genialna, niemal zawsze mieliśmy styczność z naprawdę kreatywnie stworzonymi postaciami i ciekawą historią, która była napakowana najróżniejszymi zwrotami akcji i napięciem budowanym stopniowo aż do ostatecznej konfrontacji. Oczywiście jak każdy gatunek tak samo i tutaj mamy do czynienia ze słabszymi produkcjami, lecz mimo to większość z nich trzyma poziom i wciąga na naprawdę długie godziny. Bardzo podobał mi się także czas przejścia, który najczęściej liczy się w dziesiątkach godzin, przykładem może tu być Final Fantasy X, które przeszedłem po ponad 72 godzinach gry. Do gustu przypadł mi także orientalny styl, który zawsze towarzyszył tym produkcją. To wszystko sprawiało, że tak bardzo lubiłem i lubię grać w gry z gatunku jRPG.

Od czego zacząć?
Jeżeli chcielibyście zacząć swoją przygodę z tym niezwykłym gatunkiem nie sięgajcie po tytuły z NESa. Są to klasyczne tytuły, do których warto wrócić trochę później, lecz są one skomplikowane a cała gra opiera się na grindzie, który może odstraszyć początkującego gracza.  Na początek polecam nowsze tytuły takie jak Final Fantasy X, Ni No Kuni lub Persona 4, są to gry stosunkowo nowe, które pozwolą wam zrozumieć podstawowe zasady władające tym gatunkiem w praktyce. Gdy przejdziecie przynajmniej jeden z nowszych tytułów i taki rodzaj rozgrywki spodoba się wam to dopiero wtedy powinniście zabrać się za klasyczne pozycje. Po pierwsze polecam przejść moją ukochaną serie Final Fantasy zaczynając od części czwartej, poza tym seria Persona, która została stworzona w bardzo dobrym stylu, serie Pokemon (niewiele osób wie, że Pokemony są jRPGami) i wszystkie gry z serii Xenosaga, oczywiście nie można zapominać o seriach Megaman Battle Network i Kingdom Hearts, z gier niepodchodzących pod żadną serie polecam Ni No Kuni, Odin Sphere, Golden Sun, Summon Night no i oczywiście genialne Chrono Trigger. A jeżeli chcielibyście zacząć od jakiejś lżejszej produkcji polecam Paper Mario i Super Mario RPG. Moim zdaniem te kilka tytułów powinno dać wam rozrywkę przynajmniej na kilka miesięcy.

Mam nadzieje, że tym artykułem zachęciłem was chodź odrobine do spróbowania zabawy z tym gatunkiem gier i już w niedalekiej przyszłości będziecie takimi fanami jak ja.

czwartek, 26 grudnia 2013

Zombie ate my neighbors (SNES) - Recenzja

Zombie!!!
Co byście zrobili gdyby zombie zaatakowali waszą dzielnice? Bohaterowie tej gry postanowili wziąć do ręki pistolety na wodę i ruszyli do walki z nieumarłymi bestiami. Lecz żywe trupy to nie jedyne potwory, z jakimi musimy walczyć, przeciwko nam stają także czarne charaktery z klasycznych filmów grozy: mumie, mordercy w hokejowej masce, wilkołaki i wiele więcej. Moim zdaniem jest to doskonała pozycja dla każdego fana kina grozy gdyż znajdzie on tam wiele ukłonów w stronę genialnych produkcji takich jak „Potwór Frankensteina” czy „Noc żywych trupów”.

Nie ma to, jak Co-Op
W grze naszym zadaniem jest znalezienie wszystkich niezarażonych ludzi na danej lokacji, wtedy otworzą się nam magiczne drzwi, dzięki którym będziemy mogli przejść do kolejnej lokacji. Każda z niewinnych osób może zostać zabita przez potwory, więc trzeba się spieszyć. Do walki z hordami potworów używamy klasycznych broni do walki z zombie takich jak pistolet na wodę, talerze czy puszki gazowanego napoju. Cały nasz arsenał jest utrzymany w tej konwencji gdyż producenci chcieliby gra trafiła zarówno do starszych jak i młodszych odbiorców. Poza uzbrojeniem mamy do dyspozycji także masę przedmiotów dodatkowych zaczynając od apteczki poprzez dmuchanego klauna odwracającego uwagę przeciwników kończąc na miksturze zmieniającej nas w niezniszczalnego potwora. Głównym czynnikiem, który sprawiał ze gra była popularna był system współpracy, który pozwalał jednocześnie grać dwóm osobą. Każdy z nich miał osobny licznik punktów i uratowanych osób, przez co gra miała w sobie nutkę rywalizacji. Gra jest przedstawiona w żucie izometrycznym i utrzymana w kreskówkowej konwencji natomiast ścieżka dźwiękowa przyzwoicie oddaje klimat poszczególnych lokacji, lecz czasami wysokie tony sprawiają, że jest trochę denerwująca.

Reasumując
Zobie ate my neighbors jest jednym z lepszych tytułów na konsole SNES. Horrorowy klimat i dopracowany tryb współpracy sprawia, że ta gra wciąga na długie godziny o ile masz, z kim grać, jeżeli gra się samemu gra staje się zwykłą strzelanką widzianą z góry z dziwacznym arsenałem. Tak jak mówiłem serdecznie polecam wszystkim fanom klasycznych horrorów a z własnej autopsji wiem, że gra doskonale sprawdza się na nudnych lekcjach, na których możemy korzystać z komputerów.

Grafika: 8/10
Muzyka: 6/10
Gameplay: 9/10
Średnia: 7.6/10

niedziela, 22 grudnia 2013

Castlevania

Wampir !
Od średniowiecza wampiry fascynowały ludzi, powstawały powieści, opowiadania, filmu inspirowane romantycznymi historiami o nieśmiertelnych bestiach i nie chodzi mi tu o sagę Zmierzchu czy Pamiętniki Wampirów, chodzi tu o prawdziwe wampiry jak Dracula czy Nosfaratu. Kwestią czasu było wyprodukowanie gry o wampirach. Jedną z takich gier jest właśnie Castlevania wydana na konsole NES.

Na pohybel demonowi !
W grze wcielamy się w Belmont, wojownika którego życiową misją jest zgładzenie Draculi króla wampirów. Wyrusza on w niebezpieczną wyprawę poprzez transylwańskie włości króla wampirów lecz na drodze do naszego ostatecznego celu będziemy musieli stawić czoła duchom, szkieletom, nietoperzą i jeszcze wielu innym potworom czyhającym na naszego biednego bohatera w upiornym zamku. Grafika wygląda przyzwoicie a każdy z poziomów charakteryzuje inna i przyjemna dla oka paleta kolorów.  Jak na produkcje na ośmiobitową konsole, gra ta posiada naprawdę klimatyczną ścieżkę dźwiękową która łatwo wpada w ucho.

Jak z bicza strzelił.
W walce z poplecznikami Draculi do dyspozycji dostajemy bat jako naszą broń główną oraz mały arsenał broni dodatkowej którą możemy używać tylko jeśli mamy odpowiednią ilość serduszek które możemy zbierać po drodze. W grze nie ma jako takiego Game Over, zawsze gdy skończą się nam wszystkie życia mamy możliwość kontynuowania przygody od początku aktualnego poziomu. Każdy etap kończy się walką z bossem po której otrzymujemy magiczną kule regenerującą nasze życie przed kolejnym poziomem, jeżeli jednakowoż chcielibyśmy zregenerować nasze życie przed walką z bossem musimy zdać się na szczęście lub znajomość terenu gdyż mięso regenerujące nasze życie jest schowane w ścianach, po jednym na każdy etap.

Reasumując.
Castlevania jest zdecydowanie jedną z najlepszych gier złotej ery NESa. Przygody dzielnego wojownika chcącego pokonać przeklętego demona bez duszy na pewno zapewnią rozgrywkę każdemu fanowi gier retro (szczególnie polecam hejterom Zmierzchu). 

Grafika: 8/10
Muzyka: 9/10
Gameplay: 9/10
Średnia: 8.7/10

czwartek, 19 grudnia 2013

Nostalgia.NES

Android i NES

Po mojej ostatniej publikacji dotyczącej emulatora Nintendo DS na androida postanowiłem stworzyć mini serie recenzji najlepszych emulatorów na urządzenia z systemem android. Dzisiaj padło na emulator NESa w Polsce szerzej znanego, jako Pegazus. Po testach kilku emulatorów z rękom na sercu mogę powiedzieć, że Nostalgia.NES jest zdecydowanie najlepszym emulatorem pierwszej konsoli Nintendo dostępnym na rynku. Aplikacja płynnie odtwarza wszystkie gry z regionu PAL i NTSC, nie ma żadnych błędów graficznych a dźwięk jest czysty i zsynchronizowany z grom, do tego możemy zapisywać i wczytywać grę, kiedy się nam tylko żywnie spodoba.. Przyjemny interfejs pozwala nam na wygodną grę, lecz jeżeli chcielibyśmy zmienić ustawienie klawiszy na ekranie można to zmienić w opcjach i dodać przyciski turbo i A+B.  Jeżeli chcielibyśmy pograć w legendarne kaczki jest możliwość włączenia Zapera. Może nie są to takie same emocje jak stanie z pistoletem przed telewizorem i patrzenie jak ten wredny pies śmieje się nam w twarz zabawa nadal jest przednia. W emulatorze mamy także wbudowaną możliwość robienia screenshotów. Cena emulatora wacha się w granicach trzynastu złotych, lecz mam dobrą wiadomość dla wszystkich osób nielubiących wydawać pieniędzy w Google Play, darmowa wersja jest równie dobra, co wersja płatna jedynym problemem jest to, że żeby muc sobie spokojnie zapisywać i wczytywać grę musimy być połączeni z siecią żeby mogły się wyświetlać reklamy.  Reasumując emulator Nostalgia.NES jest zdecydowanie najlepszym emulatorem NESa dostępnym na rynku i serdecznie go polecam wszystkim pasjonatom starych gier i osób, które chciałyby sobie przypomnieć ulubione tytuły z dzieciństwa.

Link do aplikacji: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.nostalgiaemulators.neslite&hl=pl

środa, 18 grudnia 2013

Ninja Gaiden - Recenzja

Najtrudniejsza gra?

Wyobraźcie sobie grę na NESa, w której bohaterski ninja walczy ze starożytnym demonem majów i chordami amerykańskich bandytów i demonów, dodajcie do tego bardzo wysoki poziom trudności a otrzymacie Ninja Gaiden. Przygody dzielnego ninjy przez wielu graczy są uważane za jedną z najtrudniejszych gier pierwszej stacjonarnej konsoli Nintendo. Jednym z elementów odróżniającym tytuł od reszty mu podobnych były cutscenki które wprowadzały gracza w historie, pewnie większość z was pomyśli że to nic wielkiego lecz w epoce piksela łupanego jedyną możliwością zdobycia jakichkolwiek wiadomości na temat fabuły było czytanie książeczek dołączonych do gry, jeżeli ją zgubiliśmy lub kupiliśmy piracką wersje gry nie mogliśmy się dowiedzieć czemu zły wąsaty włoski hydraulik rozgniata biedne żółwiki. Szczególnie w Polsce było to dosyć problematyczne gdyż zdecydowana większość graczy posiadała Pegaz są, do którego gry najczęściej były kupowane na bazarach.

Ninja w Ameryce.

Gra rozpoczyna się w momencie, gdy nasz bohater Ryu, uczeń szkoły ninja znajduje list od swojego ojca, pisze on że musi wyruszyć do ameryki i oddaje Ryu ich rodzinny miecz smoka. Zaniepokojony chłopak rusza do USA by dowiedzieć się co stało się z jego ojcem. I tak oto rozpoczyna się epicka podróż podczas której przyjdzie nam się mierzyć z pospolitymi bandytami, gargulcami, orłami a nawet facetami noszącymi lateksowe maski i chodzącymi na czworaka. Na szczęście po drodze rozwalając małe elementy otoczenia mamy możliwość zdobycia jednego z elementów małego arsenału ninjy, mamy tu do dyspozycji shurikeny, mini miotacz ognia, obrotowy atak a nawet osobiste ogniste pole siłowe.  Na końcu każdego etapu przyjdzie nam się mierzyć z bossem, lecz tanie jest zbyt trudna wystarczy uderzać w przeciwnika szybciej niż on uderza w nas i to wystarcza. Jednym z niewielu błędów gry jest problem z końcem ekranu. Sprawa jest prosta, jeżeli zabijemy jakiegoś wroga i przejdziemy odpowiednią ilość kroków dalej on spawnuje się, niby błahostka, ale znacznie utrudniała grę na poziomach wypełnionych platformami, na których pojawiali się nowi wrogowie, przez co czasami ciężko było przejść poziom. Mimo to gra nadal była grywalna i można się było przy niej świetnie bawić.

Reasumując.

Ninja Gaiden jest bardzo dobrą, staromodną grom ze scenariuszem napisanym niczym amerykański film akcji. Może, że pod względem grafiki lub muzyki gra nie zachwyca, lecz prosty staroświecki gameplay powinien was zachęcić do spędzenia z tą grą kilku chwil.
Grafika: 7/10
Muzyka: 8/10
Gameplay: 9/10
Średnia: 8

niedziela, 15 grudnia 2013

Drastic DS Emulator - Recenzja

DS na Androidzie

Pewnego dnia przeglądając aplikacje na Google Play znalazłem emulator gier z konsoli NDS. Niestety emulator ten był niestabilny a sama gra była niemal niestabilna przez małą liczbę FPSów. Zdecydowałem się, że poświęcę trochę czasu i znajdę w pełni sprawny emulator tego systemu. Niestety po wielu godzinach szukania niestety nie znalazłem odpowiedniej aplikacji umożliwiającej mi granie w ulubione tytuły z NDSa. Wiem, że w Google Play jest wiele aplikacji tego typu, lecz większość z nich albo nie działała na moim tablecie albo spadki FPSów i częste zwiechy systemu sprawiały, że granie było niemożliwe lub bardzo uciążliwe. Gdy myślałem, że na dobry emulator będę musiał poczekać jeszcze trochę czasu na przyzwoity emulator DSa trafiłem na Drastic. Po przeczytaniu opinii doszedłem do wniosku, że warto zaryzykować i kupić pełną wersje programu. Okazało się, że za niewygórowaną cenę odrobine przekraczającą 20 złotych otrzymałem w pełni sprawny i zoptymalizowany emulator. Gry działają płynnie, ekran dotykowy działa tak jak powinien a dźwięk nie różni się od tego z konsoli. Jedynym problemem jest to, że jeżeli gramy na ekranach większej rozdzielczości niż ten z DSa powstają czasami czarne paski, lecz po dłuższym graniu automatycznie ignorujemy te błędy. Należy także zwrócić uwagę na to, że jeszcze nie wszystkie gry są kompatybilne z tym emulatorem. Link do listy kompatybilnych tytułów podam po tym postem. Mimo małych wad moim zdaniem Drastic jest na dzień dzisiejszy najlepszym emulatorem NDS i jest wart każdego grosza.

Link do aplikacji: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.dsemu.drastic
Link do listy kompatybilności:  http://pandorawiki.org/DraStic_Compatibility_List

sobota, 14 grudnia 2013

Donkey Kong Country - Recenzja

Na początku był Mario…

Dokey Kong zadebiutował w tym samym czasie, co Mario. Zaczęło się od prostej gry platformowej na konsole arcade pod tytułem Donkey Kong, niestety król małp przedstawiony, jako antagonista ukochanego przez wszystkich wąsatego hydraulika nie zdobył aż tak dużej popularności i musiał czekać aż do wyjścia konsoli SNES by otrzymać własną grę. Decyzja władz Nintendo o stworzeniu gry o Donkey Gongu okazała się strzałem w dziesiątkę gdyż uzyskała ona popularność porównywalną do popularności gier o Mario. Gracze polubili postać wielkiego goryla i jego syna Didi Konga.

Złe krokodyle atakują. 

Fabuła gry jest bardzo prosta: Zły król krokodyli ukradł wszystkie banany Konga. Teraz on i jego syn muszą przebyć całą wyspę i dotrzeć do statku złego króla po drodze zdobywając jak najwięcej bananów. Tak, więc będziemy musieli przedzierać się przez tropikalną dżungle, ośnieżone szczyty, fabrykę chemikaliów i wiele innych lokacji żeby dotrzeć do króla wszystkich krokodyli po drodze pozbywając się wszystkich jego pomagierów. Zawsze, gdy zdobędziemy sto bananów otrzymamy dodatkowe życie a te bardzo nam się przydadzą, gdyż gra jest bardzo wymagająca. Wrogów możemy zabijać tradycyjnie skacząc im na głowę lub rzucając w nich beczkami. Co jakiś czas walczymy z bossami a całą walka z nimi jest bardzo prosta wystarczy wskoczyć na nich odpowiednią ilość razy, ewentualnie rzucić ich odpowiednią liczbą beczek.
Reasumując.

Moim zdaniem Donkey Kong Country jest świetną platformówką, zdecydowanie jedną z najlepszych na konsole SNES. W tej produkcji urzekła mnie prostota i grafika próbująca symulować grafikę trójwymiarową. Bardzo polecam wszystkim fanom platformówek.

Grafika: 8/10
Muzyka: 6/10
Gameplay: 9/10
Średnia: 7.6

niedziela, 1 grudnia 2013

Street Fighter 2 Turbo (SNES) - Recenzja

Street Fighter 2 Turbo.
Uliczny wojownik. Prawdopodobnie spotkaliście się z którąś z gier z serii Street Fighter a dziś chciałbym wam przedstawić grę która spopularyzowała tą serie. Gra  Street Fighter 2 Turbo była pierwszą wydaną na  konsole SNES i odniosła niesamowity sukces gdyż przeniosła ona popularną grę z automatów arcade na konsole domową. Gracze polubili uliczne walki i tytuł stał się kultowy.

Dla każdego coś dobrego.
Street Fighter jest klasyczną bijatyką, naszym celem jest wygranie dwóch rund w pojedynkach jeden na jeden. Do wyboru mamy dwanaście różnych grywalnych postaci między innymi: boksera, zapaśnika suma, członka amerykańskich sił specjalnych a nawet opętanego żądzą władzy dyktatora. Każda postać ma inną paletę combosów i każdy z nich wykonuję się inaczej. Każdy znajdzie postać z która będzie mógł się utożsamić.

Reasumując.
Street Fighter 2 Turbo jest prostą chodź wciągającą bijatyką która stała się wzorem dla wszelkich kontynuacji. Jest doskonałym tytułem jeżeli chcesz spędzić trochę czasu ze swoimi kumplami w retro-gamingowy stylu gdyż nie trzeba spędzać wielu godzin na dopracowywaniu naszych umiejętności. Polecam.

Grafika: 6/10
Muzyka: 8/10
Gameplay: 10/10
Średnia: 8/10

piątek, 29 listopada 2013

Sonic the Hedgehog (Sega Genesis)

Jeż w butach.
Na pewno większość z was kojarzy postać Sonica, z gier, telewizji lub komiksów. Dziś chciałbym przedstawić wam grę, która zainicjowała całą serie. Sonic the Hedgehog został wydany na konsole Sega Genesis przez i został okrzyknięty najlepszą platformówkę tej konsoli, dzięki temu do dziś jest najbardziej rozpoznawalnym produktem firmy. Dzięki sukcesowi pierwszej części powstało ponad dwadzieścia różnych gier na większość konsol stacjonarnych, przenośnych a nawet na komputery osobiste i komórki. Co sprawiło, że ten niebieski jeż w butach odniósł taki sukces? W tym materiale postaram się zachęcić was do zagrania w tą kultową grę i przekonania się czy sukces, który osiągnęła jest zasłużony.

Doktor Robotnik?
W przepięknej krainie gdzie wszyscy dotychczas żyli w spokoju złu Doktor Robotnik chcę przejąć władze i rządzić żelazną ręką. Dosłownie. Ma on zamiar zrobotyzować wszystkie zwierzęta mieszkająca w krainie i stworzyć z nich swoją wielką armie cyber żołnierzy a nasz bohater Sonic jest jedyną istotą zdolną go powstrzymać. Doktor robotnik jest pierwszym wrogiem Sonica i jest pierwowzorem Eggmena, postaci, która jest dziś uważana za arcywroga Sonica.

Szybciej niż światło.
Głównym atutem Sonica była niesamowita szybkość i to wokół tego motywu stworzono całą grę, zasady są wręcz banalne: przejść z punktu a do b przy okazji zbierając jak najwięcej złotych pierścieni i po każdym trzecim etapie danego poziomu zniszczyć bossa.
Cel z pozoru łatwy do osiągnięcia, ale na swojej drodze spotkamy wiele pułapek i przeciwników dybiących na nasze życie. Sonic jest w stanie wytrzymać bardzo dużo dopóty dopóki ma przy sobie jakiekolwiek pierścienie, gdyż każde uderzenie najpierw sprawia, że wyrzucamy z siebie wszystkie posiadane przez nas pierścienie a dopiero, gdy ich liczba będzie równa zeru następne uderzenie doprowadzi do śmierci naszego bohatera. Dodatkowo po każdym poziomie, w którym uzbieraliśmy siedemdziesiąt pierścieni i doniesiemy je do końca etapu odpali się dodatkowy poziom, w którym będziemy mogli zdobyć jeden ze szmaragdów chaosu, jeżeli zdobędziemy ich siedem nasza postać będzie mogła zamienić się w Super Sonica, który jest szybszy od swojej podstawowej wersji i dodatkowo unosi się nad ziemią. W grze mamy pięć różnych poziomów tematycznych a każdy z nich jest podzielony na trzy etapy. Wszystkie poziomy są bardzo kolorowe i stworzone tak, aby każdy następny był trudniejszy od poprzednika np. przejście poziomu Green hill zone nie jest zbyt skomplikowane, ale z poziomie Maze będziecie się męczyć przez długie godziny. Niby nic specjalnego zwykła platformówką podobna do setek innych. Co sprawiało, że ta gra cieszyła się aż taką popularnością? Szybkość! Sonic mógł rozpędzać się do naprawdę dużych prędkości, przez co pierwszy etap można było pokonać w mniej niż minutę. Większość graczy powiedziałaby, że działa to na niekorzyść, gdyż grę można przejść w zaledwie dwie godziny, lecz w zamierzchłych czasach piksela łupanego, gdy nie było aż tak wielu tytułów na rynku Sonic był doskonałym zabijaczem czasu gdyż zachęcała do bicia osobistych rekordów, zarówno punktowych jak i czasowych.  

Czy mi się spodoba?
Gra na pewno spodoba się każdemu fanowi Sonica lub platformówek. Rozgrywka nie jest zbyt skomplikowana, więc spokojnie możecie ją odpalić młodszemu rodzeństwu.

Reasumując.
Sonic the Hedgehog jest świetną staromodną platformówka. Daję zajecie na długie godziny i zachęca do bicia własnych rekordów, jest idealna, jeżeli nudzimy się na lekcjach i mamy możliwość pogrania sobie na telefonie. Zdecydowanie polecam.

Grafika 7/10
Muzyka 8/10
Gameplay 8/10
Średnia 7,6/10

poniedziałek, 25 listopada 2013

Megamen X - Recenzja

Megamen X ?
Seria Megamen zadebiutowała na konsoli NES już w latach dziewięćdziesiątych i stała się liniową serią firmy Capcon, przynajmniej do czasu kiedy wyszła pierwsza gra z serii Street Fighter. Wracając do Megamena seria odniosła niesamowity sukces i wraz z powstaniem nowej konsoli jaką był SNES firma Capcon postanowiła wyrzucić na rynek jednocześnie coś nowego lecz niezbyt różniącego się od starej formuły. Dzieckiem tego pomysłu został właśnie Megamen X w którym głównym bohaterem nie był już tytułowy robot Megamen, został nim X. Lecz łudząco podobny do swego protoplasty cyborg nie był jedynym bohaterem serii X, w tej grze zadebiutował także Zero który był kompletną odwrotnością X. Odziany w czerwona zbroje indywidualista walczący przy pomocy laserowego miecza niemal zawsze zaskakiwał graczy, czasami walczył po stroni dobra, tylko po to by w kolejnej części pracować dl Sigmy. Dzięki tym wszystkim zabiegom udało się stworzyć naprawdę konkretną fabułę, która po połączeniu z poprawioną grafiką i ścieżka dźwiękową, ulepszonym gameplayem i kilkoma nowymi elementami stworzyła naprawdę dobrą grę która spodobała się społeczności graczy i już niebawem zdobyła uznanie społeczności.
Czym to się je ?
Megamen X jest klasyczna platformówką w której poruszamy się naszą postacią po dwuwymiarowym świecie. Celem gry jest pokonanie ośmiu Robotmasterów by przejąć ich moce i dostać się do Sigmy. Proste jak budowa cepa. Nieprawdaż ? Tak wydaje się na pierwszy rzut oka ale zanim dojdziemy do bosa będziemy musieli przedrzeć się przez chordy pomniejszych przeciwników o wrednych pułapek przez co gra wymaga minimum skupienia i zręczności by móc się nią w pełni cieszyć , gdyż w przeciwnym wypadku będziemy narażenie na frustrację w skutek ciągłego powtarzania tych samych sekcji gry. Ciekawym faktem jest to że po zabiciu niektórych robotmastersów jeden z innych poziomów ulega kompletnej zmianie, np. po pokonaniu Lodowego Pingwina poziom Ognistego Mamuta który do tej pory tonął w ogniu zostaje zasypany śniegiem przez co w/w ogień gaśnie i możemy dostać się do miejsc które były do tej pory niedostępne z powodu ognia.. W arsenale mamy nasz podstawowy blaster który możemy naładować przez co zwiększa on swoją moc, oraz osiem różnych ataków specjalnych które dostajemy po wygraniu z danym Robot masterem. Jako nowości wprowadzone w stosunku to klasycznej serii Megamen można uznać E-tanki, Heart tanki, oraz zbroję. Jeżeli graliście w którąś z klasycznych części na pewno kojarzycie niebieskie beczułki które były poniekąd nasza przenośną apteczką leczącą całe życie w wybranym momencie i znikał po użyciu. To właśnie był E-tank, w serii X działają trochę na innej zasadzie, zbierając je dostajemy je na stałe do naszego ekwipunku lecz przed każdym użyciem musimy je napełnić przez zbieranie małych apteczek wypadających z oponentów. B-tank to specjalny przedmiot permanentnie zwiększający nasz maksymalny poziom życia. Ostatnim nowym elementem wprowadzonym w grze jest zbroja, jej cztery części są rozsiane po całej grze a każda z nich dodaje nam pewną specjalną umiejętność, ochraniacze na nogi pozwalają nam na wślizg, naramienniki pozwalają nam dłużej ładować blaster przez co uderza z większą siłą, hełm pozwala nam rozbijać niektóre elementy przez uderzenie w nie głową a zbroja na korp[us podwaja naszą wytrzymałość na ataki. Gdy uzbieramy wszystkie części zbroi, 4 E-tanki i 8 Heart-tanków i znajdziemy tajną kryjówkę możemy dostać dodatkowe sekretne ulepszenie które pozwoli nam użyć Haduken, podstawowej umiejętności Ryu z serii Street Fighter która zabija wszystkich oponentów łącznie z bossami po jednym uderzeniu. Dodatkowo kilka razy w grze mamy możliwość przez krótki czas poprowadzenia bojowego mecha co jest przyjemnym dodatkowym smaczkiem.
Czy spodoba mi się ta gra ?
Oczywiście że tak jeżeli tylko nie przeszkadza ci archaiczna grafika i ścieżka dźwiękowa, jeżeli jesteś fanem gier z serii Megamen lub któregokolwiek ze spinoffów lub jeżeli lubisz staromodne platformówki takie jak Super Mario Bros. W skrócie gra powinna się spodobać wszystkim graczom lubiącym tytuły retro chodź serdecznie zachęcam osoby nigdy wcześniej nie bawiące się w retro granie do zabawy z tym tytułem gdyż jest to bardzo wciągająca i zarazem krótka gra która umili wam chwile między rundami partiami waszej ulubionej gry sieciowej.
Reasumując.
Megamen X jest jedną z najlepszych platformówek jaka wyszła na konsole SNES i warto jest poświęcić dwie godzinki na przejście tak klasycznej i świetnie stworzonej gry. A no i oczywiście możemy używać Haduken.
Grafika: 8/10
Muzyka: 7/10
Gameplay: 10/10
Średnia: 8.3
Onion

niedziela, 24 listopada 2013

Final Fantasy VI - Zew 16-bitowej nostalgii.

WFinal Fantasy VI
Tematem mojej pierwszej recenzji na tym blogu będzie moja ulubiona gra z ery 16-bitowej. Final Fantasy VI jest zdecydowanie jedną z najlepszych gier jRPG wydanych na konsole SNES i jedną najlepszych w całej serii. Całą historia jest stworzona w niesamowity sposób a prawie każdy grywalny bohater ma w całej historii swój niezależny epizod dzięki któremu możemy głębiej poznać mentalność, przeszłość oraz żeczy które determinują wszystkich członków naszej drużyny do dalszego działania. Fabuła została stworzona wokół trzech motywów: poszukiwania informacji na temat przeszłości głównej bohaterki, zemście i klasycznej walce dobra ze złem. Otóż poznajemy naszą główną bohaterkę w dość nietypowych okolicznościach, razem z dwoma żołnierzami została wysłana na zbadanie pewnego znaleziska, zachowanego w lodzie Espera, magiczne stworzenie należące do pradawnej rasy która tysiąc lat wcześniej walczyła z ludźmi w Wielkiej Wojnie Magii, na szczęście Espery przegrały lecz w wyniku wojny doszło do upadku cywilizacji lecz po kilku wiekach udało się przywrócić wszystko do normy a z gruzów starego świata wyłoniło się potężne imperium którego przywódca ma aspiracje by władać światem. Nasza bohaterka jest właśnie wysłanniczką tego imperium i została wyposażona w high-techową zbroję bojową mogącą władać magicznymi mocami. Otóż gdy nasza bohaterka znajduje zamarzniętego Espera, zamarznięta bestia pozbywa się towarzyszących jej żołnierzy a następnie otacza bohaterkę dziwną mocą przez co mdleje i budzi się w sypialni jednego z okolicznych mieszkańców. Dowiadujemy się tam ze przez cały czas był kontrolowana przy pomocy specjalnej korony i cały czas działała wbrew swojej woli a po spotkaniu z Esperem doszło u niej do totalnej amnezji. Gdy dochodzi do siebie dowiaduje się ze tubylcy szukają jej i chcą ją pojmać. Mężczyzna który się nią przez ten czas opiekował okazuje jej tajne przejście którym może uciec i tak rozpoczyna się epicka przygoda w której nad bohaterami ciąży fatum przez które zawsze gdy wygląda ze wszystko już jest w porządku następuje do nagłego zwrotu akcji i okazuje się że ten który był zły tak na prawdę nie jest najgorszy, a ten najgorszy właśnie niszczy świat. Świat gry jest osadzony w mocno steampunkowym uniwersum w którym gdzieniegdzie prześwitują elementy fantasty.  Tak z grubsza rysuje fabuła pierwszych kilkunastu minut gry i mimo tego że z minuty na minuty fabuła komplikuję się coraz bardziej lecz o dziwo mimo komplikacji jest w miarę przejrzysta i jeżeli tylko będziemy czytać wszystkie dialogi to zrozumienie fabuły nie będzie specjalnie trudne. Tyle w ramach wstępu, a co do systemu gry Final Fantasy VI to typowe jRPG jak całą reszt gier z tej wspaniałej serii. Walki są rozgrywane w trybie pół-turowym w którym każda następna akcja może być wykonana dopiero po odczekaniu danej ilości czasu. Po mapie świata poruszamy się jedną postacią reprezentującą całą drużynę. W grze mamy do dyspozycji 14 różnych postaci z których każdą cechują inne umiejętności, statystyki, styl rozgrywki i rodzaj używanego wyposażenia przez co każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie . Mamy do wyboru zarówno samuraja, potężnego maga, mimika, a nawet tancerza a to tylko kilka z wielu możliwych wyborów, do tego możemy wyposażyć nasze postacie w specjalne przedmioty które dodają do naszego arsenału nowe umiejętności. Za magie odpowiadają tu potężne Esepery, zabijając potwory zdobywamy punkty i gdy uzbieramy odpowiednią ich ilość odblokują się czary przypisane do bestii aktualnie przez nas używanej. Brzmi znajomo ? System ten jest prekursorem materii wykorzystywanych w siódmej odsłonie cyklu z tą tylko różnicą że każdy Esper jest jednocześnie bestią którą możemy przywołać na pole bitwy raz na potyczkę, każdy z nich ma inne umiejętności, jeden zada potężne obrażenia z domeny ognia inny żuci na wszystkich naszych towarzyszy zaklęcia zwiększające nasz pancerz i odporność na czary. Do wyboru mamy kilkanaście tych bestii więc każdy będzie mógł dopasować pule swoich czarów do rozgrywki. Na uznanie zasłużyła także muzyka napisana przez pana Nobuo Uematsu, jak zwykle w przypadku tego kompozytora wszystkie ścieżki dźwiękowe są na najwyższym poziomie i zawsze idealnie oddają klimat panujący w danej chwili gry. Grafika stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, oczywiście w porównaniu do innych gier wydanych  na konsole SNES.  Reasumując uważam ze Final Fantasy Vi jest jedną z najlepszych gier z gatunku jRPG wydana na konsole SNES i zdecydowanie zasłużyła na miejsce w pierwszej setce najlepszych gier jRPG wydanych kiedykolwiek. Moim zdaniem w dzisiejszych czasach gier z grafikom która nie śniła się filozofom lat dziewięćdziesiątych warto czasami zagrać sobie w starsze tytuły szczególnie że jeżeli chodzi o granie w gry ze starych konsol jest możliwie nawet na smartfonie dzięki licznym emulatorom dostępnym na runku.

Final Fantasy VI
Muzyka: 9/10
Grafika: 9/10
Fabuła: 9.5/10
Gameplay: 10/10
Średnia: 9,4/10

Onion

Czas rozpocząć publikacje.

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu, będę tu publikował różnorodne teksty dotyczące najczęściej gier retro chodź nie zawsze. Będę starał się wrzucać nowe posty przynajmniej raz w tygodniu. Zapraszam do czytania.